Rzadko kiedy mam możliwość przeczytać nowości wydawnicze. Ostatnio w ogóle ciężko mi idzie znajdywanie czasu na porządne sesje czytelnicze W OGÓLE. I o ile książka, którą ostatnio czytałam nowością jako taką nie jest (jej autor nie żyje już 30 lat, a pierwsza publikacja była w 1947 roku), o tyle jej najnowszy przekład na polski jest świeżynką.
Co ciekawe, jest to oficjalnie pierwsza napisana książka z serii, ale wydana przez Zysk i Ska zostaje po zeszłorocznym “Morderstwie na święta”, więc polski czytelnik zdążył już poznać głównego bohatera.
Co na to Królowa?
Wychowałam się na kryminałach napisanych przez Agathę Christie i zwabiona stwierdzeniem “brytyjski kryminał w stylu” nastawiłam się na coś podobnego do przygód mojego ulubionego Belga. Mordecai Tremaine zweryfikował moje podejście na samym początku. Wprawdzie maniera językowa obecna w kryminałach Christie też się u Duncana pojawia, jednak postacie detektywów są bardzo różne. Choć zarówno jeden jak i drugi pełen jest dziwactw. No i prowadzenie powieści jest inne. Podobieństwa kończą się na podstawowych elementach: główny bohater jest ekscentrycznym detektywem, a autorem jest mieszkaniec Królestwa z podobnych czasów, więc siłą rzeczy przedstawia podobne wzorce kulturowe. No i jest to kryminał, ale do tego jeszcze wrócę.
Coś o czasie, kiedy to było?
Co podoba mi się w tego typu kryminałach to ich lekko ponadczasowy styl. Czytam i nie wiem, czy akcja dzieje się w latach 30, 40, 50 czy 60 XX wieku. Fakt, można doszukać się fragmentów, które sugerują epokę, ale nie jest ona istotna. Dzieje się kryminał i ja się w niego zagłębiam. Ale, jest coś, co mi przeszkadza.
Trochę polityki – panie, miarkujcie się
To, co mnie bardzo uderzyło, to to, jak bardzo z tekstu autora łatwo odczytać jego poglądy polityczne. Duncan był konserwatystą i muszę przyznać, że poczułam to już na samym wstępie. A im więcej postaci kobiecych wprowadził w tekst, tym bardziej mi to przeszkadzało. Ja wiem, że kiedyś czasy były inne, a czytam klasyka, ale współczesny czytelnik może mieć z tym problem. Dlatego wolę uprzedzić. Co nie zmienia faktu, że sama historia jest przyjemna i fanom klasycznego kryminału szczerze ją polecam. A jeśli dopiero zaczynacie z tym gatunkiem, to miejcie na uwadze właśnie to, że jest to klasyk napisany w innych czasach.
Klasyczny kryminał
Żeby nie było, “Morderstwo ma motyw” to kryminał pełną gębą, taki wzorcowy. Mamy ciche i spokojne miejsce, w którym nic się przecież nie dzieje oraz barwne postacie jej mieszkańców. Cytując dr. House’a “Wszyscy kłamią”. Czytelnik może razem z detektywem amatorem zgłębiać się w meandry relacji i sekretów Dalmering i próbować wychwycić wskazówki rzucone tu i ówdzie. Zaprawiony fan kryminału od razu pozna tropy, od których aż się roi i zakończenie nie będzie dla niego zaskoczeniem… Czyżby?
Jeśli uważacie, że zjedliście zęby na kryminałach, a do tej pory nie mieliście okazji poznać tej przygody byłego sprzedawcy tabaki, mam dla was wyzwanie, zgadnijcie jaki motyw miał morderca przed jego ujawnieniem. A może odkryjecie wcześniej co jeszcze skrywa Dalmering?
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. A sami możecie przeczytać “Morderstwo” po premierze, 20 maja 2019.
“Morderstwo ma motyw” Francis Duncan
Tytuł oryginału: Murder Has a Motive
Tłumacz: Tomasz Bieroń
Stron: 312
E-book: tak
Sięgnę po książkę.Już zapisałam.Uwielbiam kryminały.Agatka była super.Jestem ciekawa,co tak bardzo wpływa na emocje czytelnika.czy na pewno polityka?