Żarówka się przepaliła.
Nie spowodował tego skok napięcia, ani to, że lampę potrącił opasły kot. Wcześniej takie wypadki nie wpłynęły w żaden sposób na cienki wolfram. Nie zawiał też wiatr z otwartego okna. Nie nastąpiła zmiana pola magnetycznego. Nie nastąpił również kres żywotności żarówki. Właściwie, to nic się nie wydarzyło. W przytulnym salonie świeciło ciepłe światło, a teraz panował nieprzyjazny mrok.
Czytająca ulubioną książkę staruszka po omacku wyciągnęła z szuflady ze stoliczka spod lampy kolejną żarówkę. Wykręciła starą i trzęsącymi dłońmi wkręciła nową. Taką z cienkim gwintem, o niewielkiej mocy, ale wystarczającą.
Wystarczającą, żeby zaspokoić głód lampy.
Poetycko, a zarazem prosto.
Wyobraziłam sobie siebie za kilka lat czytającą mimo swojego wieku.
Niby nic, a tak wiele. Niebywały klimat. Żarówka się przepaliła. Taki stan rzeczy.
Niby z jednej strony krótki tekst, który można bardzo szybko przeczytać, ale z drugiej jak wciągający. Niby nic, a klimat się wręcz wylewa. Brawo!
Świetny tekst w swojej prostocie. Podoba mi się.
Piękna poetycka proza. I widzę oczami wyobraźni tę scenę – w konwencji obrazów Caravaggio 🙂