Korzystając z tego, że przeziębione dziecko potrzebuje dużo snu nadrobiłam czytanie. Dziś mam dla Was kolejną nowość wydawniczą od Zysku. Kolejny kryminał, tym razem jednak polski. Zupełna nowość.
Duużo czytania, a jednak idzie
Mam straszne problemy z narracją pierwszoosobową. Do tego stopnia, że książki nią napisane czytam dwa razy wolniej. Nigdy nie udało mi się rozgryźć tego fenomenu, bo nie chodzi o to, że tej narracji nie lubię. Ba. Zdarza mi się z niej korzystać. Ale sprawia mi trudność w odbiorze. Ogranicza pole widzenia, a ja lubię się rozejrzeć po terenie, najlepiej z oblotu drona i sama wyciągać wnioski.
Jednak w dobrze poprowadzonym kryminale taka narracja jest wręcz zaletą. Mogę wcielić się w detektywa, wczuć i razem z nim rozwiązywać zagadki. Dusza starego rpgowca wtedy kwitnie. Tu jest pół na pół. No, z większą połową tego dobrego. Czasami przeszkadzają mi wtrącenia, myśli głównego bohatera, który odkrywa jakąś kolejną warstwę zagadki, bo ja do tego doszłam już dwa akapity wcześniej. A czasami przydaje się taki wewnętrzny głos, który narzuca kierunek śledztwa przez pryzmat siebie.
Nieważne, że znamy kogoś całe życie skoro i tak go nie znamy.
Małżeństwo głównego bohatera jest przedstawione w taki sposób, że już nie wiem. Czy mają kryzys, spodziewają się dziecka, a może otrzepują po stracie. Czy się kochają, czy są ze sobą ze względu na jakieś konwenanse (bo wypada lub się opłaca finansowo). Narrator trochę nas okłamuje. Ale w innych kwestiach stara się trzymać swojej wersji, więc kolejne warstwy małomiasteczkowych relacji odkrywamy razem z nim bez dysonansu. Niektóre tropy są rzucone nam w twarz aż nazbyt oczywiście, ale czy tak nie jest też w życiu? Najciemniej pod latarnią? Inne z kolei są wywrócone do góry nogami. Jako stary wyjadacz kryminałów, najbardziej lubię te drugie. Jak bardzo się pomylę w swojej grze z autorem?
Puszcza
Uwielbiam nieskalaną przyrodę. Tam łatwo zapomnieć, że tuż obok są ludzie, całe ich skupisko. Wszyscy mają swoje tajemnice i tylko ten główny bohater taki biedny, nieuświadomiony. A te tajemnice zataczają naprawdę dalekie kręgi. Bardzo podoba mi się wybór miejsca akcji i to, że główny bohater się od niego skrajnie odciął. Jest typowym korposzczurem, któremu powoli otwierają oczy. I dziwi się wielce, że nie tylko w dziale marketingu ludzie kręcą i robią szemrane interesy.
Krąg przyrody i korzenie
Podoba mi się styl prowadzenia powieści. Zadane jedno pytanie, nawet naiwne, daje trzy kolejne. Odpowiedź na to pierwsze jest tylko połowiczna, a jej dalszy ciąg pojawia się przy okazji pytania siedem be. To nie jest książka napisana przez pantsera, tylko plannera, który spędził sporo czasu nad post-itami i przekładał je z miejsca na miejsce na tablicy.
Pod względem językowym pojawiło się kilka głupiutkich klisz, a raczej wyświechtanych zwrotów, ale na tyle stron czytania jestem w stanie wybaczyć, a większości czytelników te drobiazgi nawet nie wpadną w oko. Trzeba je po prostu ściśle kojarzyć z innych źródeł, żeby wyłapać. W kryminałach nie są aż tak oklepane – najwięcej ich w fantastyce.
Więcej nie mogę zdradzić, bo warto przespacerować się po Hajnówce i okolicach z Adamem. Wybaczcie mu to, jaki jest, bo stara się udawać detektywa, a to, co ostatecznie odkrywa wszystko zmienia. Ja pewnie przeczytam “Miałeś tam nie wracać” jeszcze raz, tym razem z notesem i będę zaznaczać linie fabularne i wyłapywać wątki.
Za możliwość przeczytania rodzimego kryminału dziękuję wydawnictwu Zysk i S-ka. Was również zachęcam do lektury.
“Miałeś tam nie wracać” Wojciech Wójcik
Stron: 632
Oooo, brzmi jak coś dla mnie – zwłaszcza, że ja akurat uwielbiam narrację pierwszoosobową 🙂 Niestety jednak mam zasadę, że czytam po jednym kryminale/thrillerze na miesiąc, więc po tę książkę sięgnę najwcześniej w lipcu. Ale sięgnę na pewno – leci na moją listę do przeczytania 🙂
Jedyne co mogłoby tak irytować to te niezrozumiałe relacje. Wolę jednak wyłożyć kawę na ławę niż nielogiczne błądzenie 🙂
Brzmi bardzo interesujaco i na pewno się zapoznam kiedyś!
Brzmi bardzo interesujaco i na pewno się zapoznam kiedyś! 🙂