Dziś będzie trochę nietypowo, bo mam dla was recenzję nie książki czy filmu, a musicalu, a właściwie całej serii musicali stworzonych przez jednego autora, opowiadających historię jednego miejsca. Na całość natrafiłam chyba 5 lat temu zupełnie przypadkowo i pokochałam.
„The Dolls of New Albion” – jest pierwszą częścią trylogii (tetralogii, jeśli liczyć króciutką historię uzupełniającą). Całość opowiada o Nowym Albione, mieście, które powstało przez zakład hazardzisty i mnicha o śmierć. Ale skrótowo o całości mówi się właśnie The Dolls of New Albion – zresztą, fanpage twórcy tak się właśnie nazywa. Wszystkie części stworzył Paul Shapera – rozpisał scenariusz, napisał muzykę i wykonał część piosenek.
Cztery części, które można kupić:
- The Dolls of New Albion
- The New Albion Radio Hour
- The New Albion Guide to Analogue Consciousness
- The Room Beneath New Albion
Kawał dobrej, choć w moim odczuciu niedocenionej roboty. Do tej pory pierwsza część trafiła raptem kilka razy na deski teatru, a przynajmniej te są udokumentowane.
Zresztą, zerknijcie, bo są dostępne na Youtube:
- Adaptacja Clockwork Hart
- W tej wersji uczestniczył sam Shapera (na pianinie)
- Adaptacja niemiecka wykonana w Bayreuth
- Wykonanie w Edynburgu
Bardzo żałuję, że tak mało osób o tym projekcie słyszała, choć może być kwestią też to, że oprócz niszowego twórcy, mamy do czynienia z niszowymi gatunkami:
Dolls to typowy Steampunk, który ma swoje rzesze fanów, stąd też jego adaptacje, ale i tak nie jest ogólnie znany. Ale Dieselpunk? Z „dość” znanych kojarzy mi się druga część Avatara – Legenda Korry, choć nie do końca jest Diesel przez bendowanie żywiołów. Trzecia to już w ogóle – Atompunk był modny dawno temu. Ze współczesnych odniesień, poza hmmm… Falloutem sprzed kryzysu (bo tu mamy wojnę, ale jeszcze bez jej skutków), nic innego mi nie przychodzi do głowy.
Nie będę zdradzać fabuły, bo jeśli was nie interesują te gatunki, to fabuła was nie zaciekawi, a fanom gatunków nie będę psuć niespodzianki. Na pewno zachęcam do odsłuchania (można testowo przed zakupem), każda część jest inna, ale kilka piosenek nieźle wpada w ucho.
I tak, wiem, „może i fajne, ale po angielsku”. Khem. Znam kilka osób, które dopiero po 60-tce się tego języka nauczyły, więc wszystko przed wami. A nie ma chyba przyjemniejszej metody niż słuchając dobrej muzyki.
Zapisuję i obejrzę za miesiąc! : )
Faktycznie zero podsłuchu o nim
Zajrzę , ciekawie o tym musicalu piszesz 🙂
Nigdy o tym nie słyszałam. Mam wrażenie, że to nie moje klimaty, ale cieszę się, że o czymś takim usłyszałam. Lubię poszerzać horyzonty:)
Potwierdzam – pierwsze słyszę. Czuj się ambasadorką tego musicalu.
No patrz! Ja nawet nie słyszałam o tym! Wiec rzeczywiście niedocenione i nienaglosnione
Niestety w trochę znak naszych czasów, co popularne to raczej niski poziom artystyczny. Specjalnie już to mnie dziwii, chodzę swoimi drogami z dala od medialnego hałasu. Tej akcji nie znałem, na pewno znajdę chwilę czasu i zerknę.
Jeśli to steam punk to coś czuję, że klimat mógłby mi się spotobać 🙂
Nie słyszałem o tym projekcie, ale zainteresowałaś mnie nim 🙂 Pozdrawiam
Nigdy o tym nie słyszałem, ale z tego co piszesz jest to ciekawe
Posłuchałam , w każdym bądź razie coś innego niż to co się słucha na co dzień 🙂