Jeśli zdarza ci się zajrzeć na mój fanpage, to pewnie wiesz, że piszę swoje teksty w Scrivenerze. Korzystam z niego już 7 lat. Za każdym razem odkrywam coś nowego i do tej pory mogę powiedzieć, że jestem początkującym użytkownikiem tego narzędzia. Choć wiem coraz więcej i nawet potrafię użyć paru skrótów klawiszowych, żeby nie odrywać rąk od klawiatury w rozpaczliwej próbie złapania myszki.
No, ale w ogóle, co to ten cały Scrivener?
Scrivener to nie tylko edytor tekstów, choć do tego ma służyć. To narzędzie do zarządzania projektem. Wcale nie trzeba pisać, żeby z niego korzystać, choć został stworzony właśnie z myślą o piszących. Jeśli miałabym przetłumaczyć na analogowe życie, to taki wielki segregator, w którym wrzucasz wszystko związane z danym projektem, czy to książka czy wpisy na blogu.
Ale jak to?
Bez zbędnego pitu-pitu o technologii, bo nie na tym się mam na tej stronie znać (może dlatego do tej pory nie przeszłam tutoriala). Gdy tworzysz w Scrivenerze projekt powstaje folder z wszystkimi plikami. I tak, można sobie samemu z poziomu sysopa zrobić folder i wrzucać pliki, ale Scrivener ma tę przewagę, że prezentuje treści w przystępny dla takiego aspirującego lub nie pisarza sposób.
Główną częścią projektu jest manuskrypt, który możemy podzielić na części, rozdziały i sceny, a nawet podsceny. Jest to wygodne, gdy nagle musisz wstawić scenę między Rozdziałem 11 a 12 – powodzenia w Wordzie (da się, od czego jest ctrl+f, ale po co?). Sceny możesz dowolnie przenosić, wystarczy kliknąć i przeciągnąć. No idioto-odporny.
Jest też miejsce na research.
A w nim możesz dowolnie – mieć teksty, zaciągnięte strony internetowe, wykresiki, zdjęcia, a nawet muzykę! Fakt, wpływa to na rozmiar projektu i warto się zastanowić, czy zamiast mp3 nie dać linku do playlisty na Spotify. Ale wszystko można! Oprócz tego, Scrivener ma gotowe szablony, zarówno na projekty (powieść, scenariusz, rozprawa naukowa, etc.) jak i same researche (opis miejsca, opis postaci). Nic tylko braŚć ;p
Ochom i achom nie ma końca.
Ale są też minusy – a raczej jeden, dość istotny. Żeby poznać wszystkie możliwości tej kobyły, bo jednak jest to spory program, trzeba spędzić miesiąc na Youtubie albo opłacić kurs przygotowawczy. Albo tak jak ja, cieszyć się z każdego małego odkrycia, za każdym razem, gdy uruchamiasz program. Jak to pobudza kreatywność!
Nie słyszałam wcześniej o tym. Na pewno wypróbuję. 🙂 Dzięki!
ja jestem do tyłu zawsze z programami i nowinkami, ale to brzmi rozsądnie i muszę się przypatrzeć, czy nie będzie mi prościej korzystać z takiego urządzenia, przy codziennym pisaniu 🙂
Nie znam programu, ale chętnie poznam. Być może ułatwi codzienną pracę nad tekstami i pomoże w połączeniu wielu zadań, które wykonuję.
Ja również pierwsze słyszę! Przyznaję jednak, że dla mnie byłoby to sporym utrudnieniem w pracy. Nie lubimy się z takimi wynalazkami.
Ciekawy wpis przy okazji nasuwają mi się dwa pytania: jak jest z późniejszym prezentowaniem projektów? Z jakimi programami scrivener jest kompatybilny.
Projekty możesz eksportować do dowolnego formatu: pdf, doc, docx, rtf, worek innych i epub z mobi. Dodatkowo sam robi automatycznie rozdziały z hiperłączami w ebookach. Same konkretne dokumenty w projekcie są w plikach rtf, więc w razie utraty programu tekst dalej masz dostępny. Kompatybilny jest ze swoim Scapple – to program do robienia map myśli, które możemy importować do projektu w Scrivenerze.
Nie znam i przyznam, że nigdy o nim nie słyszałam, ale widzę, że jest wart uwagi 🙂