Poniższy tekst powstał jako odpowiedź na ćwiczenie na jednej z grup literackich. Tak właściwie to było to moje własne ćwiczenie i w momencie trwania wyzwania nie zdołałam na nie odpowiedzieć. Teraz wracam do niego z lekką modyfikacją.
Ćwiczenie polegało na opisaniu obcej osoby. Spotkanej gdzieś. I próbę dopowiedzenia jej historii. Mój tekst jest specjalnie niedokończony. Jak myślicie, co było dalej?
Kawa
Miała spodnie w kolorze absyntu. Obciskające na tyłku i szersze w nogawkach. Kieszenie po bokach zawsze wypychała portfelem, telefonem, kluczami i arbuzową pomadką. Codziennie rano wiązała kremowe sandały, na koralową lub morelową bluzkę zarzucała wytartą, dżinsową kurtkę i wychodziła do swojej ulubionej kawiarni.
Zaczynała od podwójnego espresso i jednej czekoladki. Codziennie. Nowi bariści popełniali gafę za gałą, proponując jej cappuccino. Starzy wiedzieli. Cappuccino było drugie, o dziewiątej trzydzieści. Przestawała wtedy wpatrywać się w zegar na środku ronda za oknem i wyciągała telefon. Pstryk. Fotka wzorku na kawie wędrowała po falach radiowych w świat.
Kolejną godzinę spędzała pochylona nad ekranem, pochłonięta rozmową. Kawę dopijała już na zimno. Jednym haustem. I wybiegała w pośpiechu na autobus. Kasowała bilet przy kierowcy i wtulała się w tłum między siedzeniami. Uśmiechała się życzliwie do każdego, kto przepraszał przepychając się do wyjścia.
Wysiadała na przedostatnim przystanku. Tam, gdzie był szpital.
Wszystkiego kreatywnego i wielu odwiedzających nie tylko w Dniu Bloga 🙂
Dziękuję! 🙂