Pan Karol był porządnym obywatelem. Płacił regularnie podatki. Pilnował, żeby nigdy nie zabrakło piachu w zbiorniku na wypadek pożaru.
Dbał o odpływy pod domem, żeby ścieki nie wybiły. A śmieci z obiadu zawsze kazał dorzucać do kompostownika, żeby później oddawać kompost miejskiemu ogrodowi. Nie korzystał przy tym z żadnych ulg i przywilejów, które mu przysługiwały. Żyło mu się dostatnio, nie musiał nadużywać pomocy społecznej. Jego dzieci chodziły do szkoły na piechotę, mimo że posiadały bilet miesięczny na omnibus użyczany przez Ratusz. Wielu radnych często przychodziło do jego domostwa na liczne bankiety pochwalając jego postawę.
Pan Karol hojnie opłacał swoją służbę i nigdy ich nie bił.
Mimo że nie zawsze wykonywali należycie swoją robotę. Ale zawsze powtarzał, że on może wychowywać tylko swoje dzieci, a cudzym może tylko pomóc, bo posiadają własnych rodziców. Jego zdanie potwierdzała skwapliwie jego żona-histeryczka. Choć czasami wpadała w szał i rwąc sobie włosy z głowy zawodziła pod niebiosa, żeby przestał dyscyplinować ich najmłodszego syna, bo buzię ma już opuchniętą.
Pan Karol nie rozumiał słabej kobiecej psychiki, ale prawdopodobnie to przez nią ich dzieci tak dokazywały. Głupia baba musiała rozbestwić dzieciaki. Dlatego właśnie należała jej się kara. Pan Karol nie rozumiał, czemu tak szybko przestała oddychać. Przecież uderzył ją tylko raz.
Pan Karol to diabeł
Tak krótkie a zarazem tak bardzo treściwe…
Lecz cała lokalna społeczność wybaczyła panu Karolowi wszak to dobry człowiek był i przykładny w swej wierze… eh
Jakie to smutne i prawdziwe :/