Wolność

Wyjęła telefon z pokrowca. Gdy na zegarze pojawiła się godzina dwudziesta, kreski zasięgu spadły do zera. Przypięła mikrofon i włączyła nagrywanie. Szybko schowała telefon, gdy kamera na rogu budynku zwróciła się w jej stronę. Narzuciła kaptur na głowę, włożyła ręce w kieszenie i dołączyła do bezimiennego tłumu na chodniku. Każdy starał się nie zwracać na siebie uwagi.

Deszcz ze śniegiem tworzyły na drodze brudne błoto rozjeżdżane przez samochody. Autobus wpadł w dziurę rozchlapując kałużę na stojących na przystanku ludzi. Każdy trzymał się w odległości pół metra od drugiej osoby, przez co wiata nie starczyła, żeby zapewnić schronienie dla wszystkich przed opadami. Może gdyby się ścisnęli. Tylko w autobusie było to możliwe. Każdy dźwięk był rejestrowany i obywatele mogli stać bliżej siebie.
Zwolniła kroku, gdy zdała sobie sprawę, że zaraz zacznie biec. Nie miała stroju sportowego, więc nie powinna biegać. Minęła dwójkę policjantów chroniących się w załomie bramy. Kobieta uśmiechnęła się do niej. Była dwukrotnie starsza od niej. Dlatego pewnie jeszcze miała pracę. I to w służbach mundurowych. Mężczyzna był dużo młodszy, choć odnosił się do swojej koleżanki z góry.
Wypuściła powietrze spoglądając na zegar na parkometrze. W tym tempie nie zdąży przed zamknięciem ulic. Miała wprawdzie przepustkę, ale była tylko głupią dziewczyną. Samą w nocy. To więcej niż pretekst dla tych z nocy. A może lepiej od razu wrócić do tamtej dwójki? Kobieta wydawała się sympatyczna. I była kobietą.
Matka jej opowiadała jak w jej wieku chodziła z koleżankami na nocne piwo i to po strajku.

Nienawidziła swojej matki i jej pokolenia.

Doszła do parku. Nie miała czasu, żeby go obchodzić naokoło. Musiała się dostać jak najszybciej do domu. Zrobiło się zimniej i padał tylko śnieg pokrywając powoli chodniki. Z ust leciała jej para. Nad jej głową przeleciał dron brzęcząc nieprzyjemnie. Czerwona lampka przypomniała jej, gdzie się znajduje i która jest godzina.
Poza tym park był cichy i pogrążony w półmroku latarni. Szła na wprost do wschodniej bramy. Nie mogła sobie pozwolić na podziwianie beztroski przyrody. Drzewa spały czekając na wiosnę. Gdy stopnieje śnieg i słońca będzie więcej ponownie rozkwitną. Drzew nie obchodził świat, ale nawet nie wiedziały, że ktoś może je ściąć. To trochę jak ona. Trochę, bo ona wiedziała.
Słyszała śmiechy niedaleko. Zabrzęczała butelka. Ktoś zgniótł puszkę. Przyśpieszyła kroku. Niewystarczająco.
– Obywatelka w potrzebie – ordynarny śmiech. – Stać, bo strzelam.
Zamarła. Czemu byli tu tak wcześnie? Poczuła zimny pot na karku. Co ją zdradziło? Niski wzrost czy chód?
– Kontrola dokumentów – znowu ten śmiech. Tylko tyle potrafili. Nie, nie tylko.
„Mogłam zostać z policją” pomyślała rozpaczliwie, gdy ją otoczyli. Zawsze byli we trzech i zawsze, niezależnie od pogody, mieli odkryte łyse głowy. Jakby to ogolona czaszka nadawała im status, a nie zabójcze zabawki, które nosili przewieszone przez ramiona. Wróg może się zakraść niepostrzeżenie, więc muszą być zawsze gotowi.
Kątem oka zauważyła, że jakiś mężczyzna zawrócił rezygnując z przejścia przez park.
– No, dokumenty – środkowy wskazał na nią bronią. Już bez uśmiechu.
Drżącymi rękoma sięgnęła do kieszeni po portfel. Telefon wypadł zawisając na kablu od mikrofonu. Łysy złapał za aparat i pomachał przed nią.
– Po co ci to? Przecież i tak nie korzystasz.

4 thoughts on “Wolność

  1. Lubię otwarte zakończenia i te niedopowiedzenia na koniec, które zostawiają furtkę czytelnikowi. Oczywiście, nie zawsze i wszędzie, ale to one sprawiają, że jeszcze bardziej musimy skupić się na wyobrażaniu historii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *