To opowiadanie powstało podczas jednego z wyzwań literackich. Motywem przewodnim były róże. Inspirowałam się przyrodą. No dobra, nie inspirowałam, tylko opisałam pewien proces. Kto zgadnie jaki przed końcem tekstu, dostanie w odpowiedzi uśmiech 😉
Róże
– Cholera, znowu? – kobieta wypluła różowy płatek. – Prosiłam, tyle razy prosiłam!
Druga uśmiechnęła się i podniosła szklankę udając toast.
– Zdrowie królowej – powiedziała upijając słodki nektar, w środku wirowały białe płatki róży.
– Jeden posiłek bez tego świństwa to tak dużo? – bulwersowała się starsza. – Po co ty mi w ogóle jesteś?
Młodsza zamknęła oczy i zaczęła nucić. Obie po chwili wstały od stołu i zaczęły tańczyć, śmiać się, depcząc rozrzucone na podłodze róże. Do salonu weszła służąca z kolejnym posiłkiem. Pachniało olejkiem różanym.
– Dopiero co jadłam… Chcesz, żebym umarła z przejedzenia? – zażartowała starsza do młodszej, gdy wróciły do jedzenia.
Tamta zaśmiała się. Odstawiła swój kieliszek i spojrzała na starszą czule.
– Jesteś skarbem, trzeba o ciebie dbać – powiedziała.
Resztę dnia spędziły na tańcu i jedzeniu. Z każdym kolejnym daniem starsza kobieta tańczyła coraz wolniej i coraz mniej chętnie. W końcu ułożyła się na łożu obsypanym czerwonymi płatkami.
– Połóż się koło mnie – rozkazała młodszej.
Tamta zbliżyła się i wzięła poduszkę całą pokrytą płatkami. Patrzyła przez chwilę na twarz półśniącej staruchy. W końcu przycisnęła ją z całej siły. Gdy starsza zaczęła wierzgać, oparła się całym ciężarem. Cierpliwie czekała, aż kobieta znieruchomieje.
– Umarła królowa – wyszeptała zabierając poduszkę. – Niech żyje królowa.
Pod drzwiami sypialni stały dwie strażniczki, gdy młoda kobieta wstała z łóżka, zasalutowały.
– Przygotować moich synów na bal – rozkazała. – Muszę wybrać najlepszych partnerów.
– Ku chwale roju! – zakrzyknęły wojowniczki i odmaszerowały.
Młoda kobieta zerknęła ostatni raz na leżące wśród czerwonych róż truchło i pokręciła głową niezadowolona.
– Nienawidzę róż. Kiepski z nich miód.
Czyżbyś opisywała ul? Tak mi się z pszczołami kojarzy. A proces? Jakby powolne umieranie lub dokonujące się zmiany?
Obiecany uśmiech 🙂
Też kojarzy mi się z ulem i pszczołami.
Obiecana nagroda 🙂
Świetnie napisane! Gratuluję talentu!
Dziękuję. To nie talent tylko ciężka praca, lata ćwiczeń i analizy tekstów nie tylko swoich i nie samej, a z pomocą mentorów – zresztą, napiszę jakoś niedługo wpis o tym, co sądzę o “talentach” i “wenie” 😉 .
Ciekawie zinterpretowałaś motyw przewodni 🙂
Jaka pachnąca ta historia 😉 Delikatne nawiązanie do pszczół 🙂
Czekam, aż będą latać przy kwiatach. Obiecany uśmiech 🙂
Fajnie zbudowane opowiadanie, z intrygującym zakończeniem 😉 Mistrzostwo, jeśli chodzi o zawarcie tak wyrazistej treści, w tak krótkiej formie.
Bardzo przyjemnie sure czytało!
Genianlnie opisane. Tez stawialam na ul.A juz we czerwcu we Francji w pewnym opactwie odebdzie sie jak co roku swieto rozy. Niesamowite wydarzenie.
🙂 W którym opactwie? Jeśli jest co roku, to może w przyszłym uda mi się pojechać i zobaczyć!
Dobrze napisane. podobało mi się
Bardzo fajne tyle, że krótkie 😦
Lubię jak ktoś tak pisze
Tak to właśnie u pszczół bywa, chociaż opisałaś to bardzo poetycko 🙂 Piękne opowiadanie 😉
Dziękuję. Moja wersja i tak jest delikatniejsza niż rzeczywistość. Obiecany uśmiech 🙂
Pszczoły dbają przede wszystkim o rój…