Gdy szukała, jej ruchy robiły się coraz bardziej chaotyczne. Zrzuciła papiery z biurka i wydała z siebie gardłowy ryk. Z każdą chwilą zezwierzęcenie postępowało, a ona nie mogła znaleźć antidotum. W ostatnim przebłysku świadomości wyszarpnęła ciężką szufladę. Pomiędzy rozrzuconymi bibelotami leżała strzykawka. Naładowana.
“Zabij się!” pomyślała gorączkowo, próbując walczyć z serum.
Pole widzenia zaczęło się zawężać, a słuch się wyostrzył. Wciągnęła powietrze i sięgnęła po pistolet. Czuła odległą woń żelaza. Krwi, której źródło leżało przy drzwiach.
— Je-ssie… — wycharczała ranna. — ra-tuj…
“Zabij!” rozkazała.
Strzykawka wypadła z dłoni tłukąc się na podłodze.
Wciągnęła nosem zapach ofiary i ruszyła na łowy.
K.A.K-C
pobudza wyobraźnie, lubie taki styl, kiedy potrafię być jakby w samym środku zdarzeń
Krótkie, zwięzłe, ale za to, jak pobudza wyobraźnie! Wspaniałe!
czemu tak krótko?
Aż chce się powiedzieć: pisz dalej!
Mocne. Podoba mi się.