Dzisiejszy wpis jest kolejnym zadaniem z Wyzwania (tak będę teraz je nazywać, bo biorę udział w różnych, ale z tym wiążę pewne nadzieje) od Krzysi Bezubik.
Ma być takim trochę rachunkiem sumienia, ale w przyszłości. Będę musiała zajrzeć do tego wpisu po wszystkich zadaniach i porównać swoje podejście z początku, z tym z końca.
72
Rozpisałam się, wreszcie. Trwało to wprawdzie dwa razy dłużej niż zakładałam, bo w oryginalnym wyzwaniu przeznaczono 36 dni, a mi to zajęło aż 72, ale ważniejsze jest to, że osiągnęłam swój cel. Z czystym sumieniem piszę teraz dalej patrząc na notatki, które udało mi się w wolnej chwili poukładać. Zadziwiające, jak dużo można zrobić więcej, gdy ma się coraz mniej wolnego czasu. Niby tak, psychologia, ale i tak jest to fascynujące. Gdy siadałam do tego wyzwania po raz pierwszy, byłam młodsza, miałam niby więcej czasu, ale jakoś tak nie przyłożyłam się odpowiednio i nie wyciągnęłam wniosków. Teraz miałam dłuższą przerwę w pisaniu, praktycznie zarzuciłam je w ogóle. Żeby wrócić do starej formy musiałam się odpowiednio rozkręcić. Myślę, że udało mi się to osiągnąć.