Klik. Klik. Klik. Generuj. Klik.
Nie. Jeszcze raz.
Skasuj.
Klik. Klik. Klik. Generuj. Klik.
Tak lepiej.
Pobierz na dysk wewnętrzny.
Ciąg danych przepłynął w strumieniu fotonów wprost do nerwu wzrokowego, chip przetłumaczył impulsy na ciąg zer i jedynek i zamieścił w bibliotece.
Otwórz.
Uwaga. Wykryto niezgodność. Czy chcesz otworzyć plik?
Potwierdź.
Czcionka się rozjechała, bo nie miał zainstalowanej najnowszej wersji. Ale licencja na oprogramowanie była za wysoka. Zwłaszcza, że jeszcze musiał opłacić abonament za firewalla. Pozostało korzystać z wersji podstawowej albo eksportować plik do nieedytowalnego obrazu. Ale musiał dokończyć w drodze, czyli pozostała zmiana czcionki w mózgu. I ręczne poprawianie wszystkich akapitów. Migrena zagwarantowana.
Zamknij. Nie zapisuj.
Zerknął na czas. Pora jechać.
Zamknij system.
Przystaw oko wiodące do skanera.
Błysk, jednostka wyłączona.
Złapał za kurtkę. Połączyła się z systemem wewnętrznym i powiadomiła o przewidywanych opadach. Tylko do tego się nadawała. Staroświecki szmelc po dziadku. Ale modny fason i dodatkowe punkty lansu za autentyk. I pomyśleć, że współczesne imitacje były niezniszczalne i oferowały dodatkową pamięć operacyjną odciążającą przepracowany mózg. Ale jak chcesz być true atechnic to musisz się poświęcić. Choć jego pozycja towarzyska w firmie spadła po tym jak jeden z doradców zaczął kontaktować się z klientami przez jakieś wygrzebane na strychu u babci ciotki wujka dziadka – jakiejś piątej wodzie po kisielu w każdym razie – przedpotopowe okulary. Nawet nie mogli dojść jak się nazywają, ale były ze starego Google’a. A to bardzo dużo.
Wyszedł z firmy po drodze wysyłając indywidualne pożegnania na skrzynki innych pracowników. Tak, łatwiej było wysłać zbiorcze cześć, mniej zasobów. Ale chciał być lubiany, a każdy lubi być wyróżniony. Indywidualne podejście do klienta przełożone na etykę pracy.
W pociągu otworzył dokument i zajął się żmudnymi poprawkami. Nienawidził raportów na spotkaniach.
interesujące…
…. całe obecne życie….
Niepokojące, powiedziałabym. Ale wszelkie “sf” tak na mnie działa 🙂
Ciekawy tekst! Z każdym kolejnym słowem myślałam sobie: „dlaczego muszę czytać o pracy w IT po pracy w IT”. Nie powiem, brzmi jak współczesna praca w międzynarodowych korporacjach 😉
Bardzo fajnie napisane, fajnie się czyta i uruchamia wyobraźnię 🙂
Lubię takie krótkie i treściwe opowiadania. Pozdrawiam!
Bardzo miło sie czyta, jeśli jest napisane w prostym dla ludzi słownictwie.
Ciekawe, trochę neurotyczne, pełne niepokoju i zagrożenia. Czyta się fajnie, gratuluję 🙂
Taki trochę “Dzień świra” 😉
Działa na wyobraźnię 🙂 Interesujący i zastanawiający tekst 🙂