Dzisiejsza notka to mój okrzyk rozpaczy… A miałam świętować imieniny i w ogóle taki fajny, produktywny dzień.
Miałam przygotowany tekst, ba, nawet już notkę po części spisałam, przeformatowałam, żeby tylko wolne myśli powrzucać w razie czego z komórki… I fabułę pchałam powoli na tej komórce. A potem odpaliłam równocześnie na komputerze i na komórce ten sam wpis.
A potem był dramat
Bo o ile z reguły powstaje coś takiego jak “konflikt wersji” i potem mogę sobie spokojnie wybrać, która z nich ma pozostać. To teraz nie zostało nic. Żadna wersja. Wszystko poszło w diabły.
Tak więc, dziś, nie ma nawet zdania do Szafirowej, bo przecież, nie mogłam pisać w Scrivenerze, musiałam od razu na blogu… Idę zakopać się w kocyku.