Myślałam, że nie dojdę do puenty tego ćwiczenia, ale jakoś dałam radę. Dzień 5 z Wyzwania, a czuję, że coś zatrybiło.
Wprawdzie dalej tekst jest surowy, dziwny i brakuje mu tego, co bym chciała zawrzeć, ale sama nie wiem czego. Ale przynajmniej pozwolił mi zamknąć parę rzeczy w głowie.
Ja i ona
— O, proszę, pojawiła się pryncesa, psia jej mać. Czego?
Siedzi jak zwykle w tym swoim skórzanym w fotelu w zakurzonym gabinecie. Od naszego ostatniego spotkania nic się nie zmieniła. W przeciwieństwie do mnie. Skronie mi się bielą, skóra wiotczeje, a dłonie styrane pracą pokryte są odciskami.
— Życie ci nie służy — zauważa mimochodem, po czym popija whisky z grubego kryształu. — Siadaj.
Mimo zaproszenia, wciąż stoję. Różni nas połowa lat, a mimo to wciąż czuję dziwny respekt. Tłumaczę to sobie wnętrzem w jakim się znajdujemy: ciężkie meble, mnóstwo starych ksiąg, słabe oświetlenie i ciągnąca wilgoć od zamkowych murów.
— Jak przyszłaś się na mnie popatrzeć to stań z boku, bo zaraz mam klientów. Jak chcesz coś konkretnego, to wypluj to z siebie wreszcie.
Podchodzę do kamiennego stolika kawowego i wyglądam przez okno na pokryty śniegiem ogród. Labirynt dawno umarł odkąd zabrakło Słońca.
— Jak masz mi tu smędzić, to się wynoś.
Jest poirytowana. Ja też nie chciałam się z nią widzieć. Im mniej czasu ze sobą spędzamy, tym lepiej.
— Porzuciłam Projekt — zaczynam, ale na nią nie patrzę. Słyszę stuknięcie odkładanej szklanki i szelest materiału, gdy poprawia się na fotelu. — Nie jestem w stanie nad nim pracować.
Czekam. Cisza trwa, ale nie ciąży. Czuję się lżej, bo wyrzuciłam z siebie najgorszą myśl.
— Widać tak musiało być — mówi, choć w jej głosie słychać wahanie. — Potrzebujesz pracy? Mam kilka koszmarów na liście.
Kręcę głową. Znowu milczymy.
— Może potrzebujesz wakacji? — Przerywa ciszę, tym razem bez złośliwości. — Wreszcie się wyspać? To się da zorganizować.
Uśmiecham się lekko, ale ona tego nie widzi. Mogę podbić stawkę.
— Myślę, że to nie ma sensu — tylko po części blefuję. — Nie masz lepszych?
— Może i mam. — Słyszę jak wstaje z fotela. — Pewnie kolejnych dziesięciu czeka za drzwiami, ale poświęciłam ci już tyle lat, że nie myśl, że odpuszczę tak łatwo. Wisisz mi jedną książkę, bo inaczej będziesz się smażyć i skwierczeć. Może być inny projekt.
— Ile mam czasu? — Odwracam się. Patrzymy na siebie przez dłuższą chwilę.
— Ty mi powiedz.
Kim ona jest? Weną? W każdym razie ciekawa postać.
Jestem strasznie ciekawa co dalej, cudne! Można z tego zrobić wszystko, te czekające sprawy bardzo mnie intrygują. Powodzenia!