Ostatnio bardzo mi nie szło.
Nie byłam w stanie sklecić sensownie jednego zdania, a próba napisania czegokolwiek kończyła się frustracją. O tym, jak wyglądał wtedy mój proces “twórczy” pisałam w tym poście.
Nie pomagało mi na pewno też to, że od dłuższego czasu cierpię na bezsenność przerywaną koszmarami. Próbowałam pójść drogą H.P.Lovecrafta. Dla nie znających jego biografii, krótkie przybliżenie: „W czasie drzemki myślał, że jest atakowany przez wychudzone zmory nocne.” (wikipedia). Jak to się skończyło? Nie na darmo nazywamy go obecnie klasykiem grozy, dokładniej weird fiction, a wielu współczesnych inspiruje się jego twórczością.
Niestety, nic z tego w moim przypadku. Moje zmory wolą zostać wewnątrz.
Próbowałam inspirować się filmami i książkami – po prostu je chłonąc bez analizy, bo byłam pewna, że za bardzo skupiam się na krytyce i dlatego moja twórczość nie może się odblokować.
W końcu się przełamałam pisząc coś innego niż do tej pory. Bajkę. Nie jest idealna, można by ją łatwo poprawić, ale nie o to w niej chodziło. Napisałam ją. I to na komórce w wiadomości prywatnej podczas jazdy komunikacją miejską.
Od tamtej pory nie piszę za dużo, ale jednak dalej piszę. Mam kilka planów, a raczej dokładnie rozpisany plan na najbliższy miesiąc. Będę siedzieć i pisać. A jutro podzielę się moim sposobem na marzec.
Powodzenia we wszystkich marcowych planach 🙂
Czasem wyciśnięcie z siebie kilku zdań na siłę to jedyny sposób, by ruszyć do przodu z robotą. Nawet jeśli daleko im do ideału, wszystko można później poprawić 🙂
Nic na siłę , trzeba czekać aż wena przyjdzie sama tak jak w tej twojej Bajce 🙂