Kalendarz adwentowy – dzień pierwszy
Wczoraj na Instagramie wrzuciłam inspirację do opowiadania. Miałam napisać drabble, ale jakoś tak machnęło mi się dwa razy tyle.
Postapokalipsa, czyli wszystko pieprzło z reguły za pomocą atomówek.
Wszystko tak właściwie zaczęło się w 1972 roku, gdy bracia Struggaccy wydali swój “Piknik na skraju drogi”.
Powieść opisuje sytuację na Ziemi po wylądowaniu obcych i opuszczeniu przez nich planety. A obcy zostawili po sobie cały plac zabaw. Strefy lądowań są skażone i obfitują w anomalie. Anomalie radioaktywnych gadżetów tak bardzo się spodobały czytelnikom, że gdy w 1986 roku miała miejsce katastrofa w Czarnobylu, niewiele było trzeba, żeby powrócili stalkerzy Strugackich, tym razem buszujący po Zonie.
Mija sobie parę lat, temat Czarnobyla trochę przycicha, bo i poziom skażenia spada stopniowo – ale czarnowidztwo zawsze było modne, a wiemy, co ludzkość potrafi zrobić z Atomem i jak bardzo skłonna jest do bitki. Powstają więc wizje końca ostatecznego. Zamiast pojedynczych stref wykluczenia, zniszczeniu ulega cały świat. Gdzieś tam po drodze przejechał Mad Max, ale to już insza inszość.
Wczoraj na Instagramie wrzuciłam inspirację do opowiadania. Miałam napisać drabble, ale jakoś tak machnęło mi się dwa razy tyle.
To opowiadanie napisałam na jeden z wielu konkursów Sweek. Nie udało się wygrać, ale może ktoś z was jeszcze nie